Jest wiele przekazów dotyczących pochodzenia nazwy naszego miasta ale najbardziej prawdziwa jest ta, która opowiada o rycerzu Włodzimierzu, od którego imienia Włodawa wzięła swa nazwę. Według opowiadań starych ludzi był rycerzem młodym i dzielnym, a służył u boku polskiego króla. Brał udział w licznych wyprawach wojennych, również przeciw Tatarom. Prawie zawsze wracał obładowany złotem i innymi łupami zdobytymi na wojnie. Gdy wracał z jednej z nich, bardzo strudzony podróżą rozkazał swemu wojsku rozbić obóz na pobliskim wzgórzu. Przypomniał sobie, że na dworze króla opowiadano, jakoby w tych lasach można było upolować wyjątkowo dorodną zwierzynę. Postanowił zostać tu na dłużej. Po pewnym czasie zorientował się, że miejsce to posiada również walory obronne. Wszystko to zachęciło go do założenia tu grodu obronnego. Z czasem gród rozrósł się i na cześć rycerza - założyciela otrzymał nazwę Włodawa, a pobliską rzekę nazwano Włodawką. Niektórzy mówią, że w ciche wieczory słychać, jak rzeczka szemrze imię założyciela miasta.
Opracował Tomasz Paszkowski
Działo się to w czasach, gdy car Piotr podróżował po świecie, aby poznać osiągnięcia i obyczaje innych kultur. Podczas powrotu z jednej ze swoich podróży zatrzymał się na krótki wypoczynek we Włodawie.
Włodawą w tamtych czasach rządził Ludwik Pociej. Cieszył się opinią dobrego gospodarza. Jego plany dotyczące rozbudowy miasta były bardzo ambitne. Złożył również śluby, że sprowadzi do miasta zakonników z jasnogórskiego klasztoru. Niestety udało mu się jedynie ufundować klasztor paulinów.
Być może jego plany zostałyby zrealizowane, jednakże okres jego rządów przypada na nieszczęśliwe lata istnienia miasta. Liczne najazdy wojsk szwedzkich oraz rosyjskich, a także pożar spowodowany uderzeniem pioruna, doprowadziły do całkowitego zniszczenia miasta i spustoszenia skarbca Pociejów. Aby ponownie napełnić skarbiec, podniesiono podatki ściągane ze zubożałych mieszczan. W tym samym czasie, kiedy Pociejów dręczyła zmora niedostatku, do Włodawy dotarł car Piotr.
Zachwycony urokiem okolicy postanowił odkupić część ziemi należącej do Pociejow. Propozycja była kusząca, skarbiec pusty, a wydatków mnóstwo, dlatego też Pociej bardzo szybko dobił targu, nie myśląc, jak to zostanie odebrane przez okoliczną ludność.
A ludzie buli oburzeni! Nie dość, że ściągano z nich coraz wyższe podatki, a przecież klęski, które dotknęły okolicę, uderzyły przede wszystkim w tych najuboższych, to jeszcze właściciele dóbr ziemskich odsprzedają polską ziemię znienawidzonemu carowi.
Pociej wzbogacił się, lecz zyskał sławę człowieka złego i nielitościwego. Najgorsze było to, że ludzie mówili o nim "sprzedawczyk".
Ostatecznego targu dobił wychowanek Ludwika Pocieja - Antoni, który jeszcze bardziej zadłużył miasto. Podwładni Pociejów tak byli oburzeni postawą władców Włodawy, że po śmierci zarówno Ludwik, jak i Antoni spoczęli w nieoznakowanym i wkrótce zapomnianym grobowcu.
Nowym właścicielem miasta został podskarbi wielki litewski Jan Jerzy Detlow Flemming, syn pruskiego feldmarszałka. Podczas jego rządów Włodawę zaczęto zasiedlać obcymi. Nowymi osadnikami okazali się Niemcy, Holendrzy, Sasi. W tym też czasie jedyna córka Flemminga - Izabela została żoną Adama Czartoryskiego. Młodzi w wianie otrzymali dawny dworek Pociejów. Gdy tylko objęli go w posiadanie, zaczęły dziać się tam dziwne rzeczy.
Nocą Izabelę dręczyły okrutne sny. Wydawało jej się, że ktoś oczekuje od niej pomocy. Nie mogła jednak rozpoznać postaci, która nawiedzała ją we śnie. Trwało to już dosyć długo. Izabela czuła się coraz bardziej zmęczona i słaba, a także przerażona, bowiem ciągle prześladowały ją owe straszne sceny, które widziała w nocnych koszmarach.
Pewnego dnia Izabela wybrała się do galerii portretów przodków i tam nagle ujrzała portret Ludwika Pocieja. Rozpoznała w nim postać, która nawiedzała ją we śnie. Wszyscy zaczęli zastanawiać się nad tym, jakiej pomocy od nich oczekuje. Wreszcie Adam Czartoryski rozkazał, by wszyscy, którzy służyli u Pociejów, zebrali się w wielkiej sali, po czym wyrzekł słowa:
- Jeśli Ludwik Pociej chce, abym mu pomógł, niech przestanie się ukrywać w snach kobiety i mnie przedstawi swoją prośbę.
Następnie odesłał ludzi i czekał. Minęła północ, książę Adam miał wrażenie, jakby zapadł w letarg, bo przecież nie spał. Nagle w tym półśnie ujrzał Pocieja, który dawał mu jakieś znaki, tak jakby chciał gdzieś Adama zaprowadzić. Adam jak lunatyk podążał za duchem Pocieja. Nie bardzo wiedząc kiedy, znalazł się w odległym zakątku starego parku otaczającego pałacyk. Wśród największych zarośli nagle potknął się o wystający z ziemi kawałek jakiejś deski. Pochylił się, by sprawdzić, co to jest i ku swemu zdumieniu odkrył, że jest to portret trumienny z datą zgonu Ludwika Pocieja. Teraz Adam zrozumiał już wszystko - to duch Pocieja błąkał się, aby ludzie przypomnieli sobie o jego istnieniu i spełnili jego śluby.
Adam Czartoryski, by przywrócić spokój duszy zmarłego przodka, dokończył budowę kościoła, a także ufundował tablicę poświęconą założycielowi, która do dzisiaj istnieje w kościele pod wezwaniem św. Ludwika. W ten sposób, dopóki stać będzie kościół, pamięć o fundatorach nie zaginie.